rowerek
maraton w Głuszycy... hmm... Ten dzień był dla mnie tatalną porażką. Ten wyścig był zaplanowany jako najważniejszy w sezonie, chciałem być w pierwszej trójce. Ale od początku szło niezgodnie z planem. Zaczęło sie od wydania 20 zł na duplikat numerku, potem okazało się że zapomniałem kasku :/ :/ Ale jakoś udało się to załatwić.
Wkońcu 3, 2, 1, start ! i początek ruszył. Ja z powodu latania i szukania kasku zmuszony byłem stanąć na końcu sektora (a zawsze byłem w 1, lub 2 linii) więc ruszyłem ok. 30 sek. po pierwszych zawodnikach.
Trasa była światna, praktycznie interwał, uwielbiam taki profil. Zaraz po starcie zacząłem odrabiać kolejne pozycje i doganiać czołowkę. Później jakoś opadłem z sił i parę osób mnie wyprzedziło.
Ostatecznie na macie byłem 14, na 24 osoby w mojej kategorii.
Przejdź do strony głownej

2010 Piotr F.